Rytuały ognia w tradycjach Indoeuropejskich
Od świdra ogniowego do fajerwerków
Na długo przed pojawieniem się zapałek i stalowych zapalniczek rozpalanie ognia wymagało kunsztu godnego dzisiejszych inżynierów rakietowych. Słowiański świder ogniowy, hinduska arani i nordyckie krzesiwo były nie tylko narzędziami, lecz także magicznymi artefaktami, które łączyły ziemię, powietrze i ludzką pomysłowość. W Noc Kupały młodzi mieszkańcy wiosek przeskakiwali przez płomienie, wierząc, że ognista kurtyna wypali w nich stare choroby i otworzy drogę do nowego życia. W tym samym czasie na subkontynencie indyjskim bramini składali w ofierze roztopione masło, aby w tańczącym płomieniu odnaleźć znak, że bóstwa przyjęły dar i pobłogosławią pola. Dwa rytuały, odległe o tysiące kilometrów, spotykały się w geście karmienia ognia, jakby rozumiano go wszędzie jako głodnego posłańca między światami.
Etnografowie zwracają uwagę, że rozpalanie nowego, „żywego” ognia w przesilenie letnie działało jak reset kosmicznego zegara. Wraz z pierwszą iskrą rozpoczynał się symboliczny proces ponownych narodzin wszechświata, a stukot świdra o twarde drewno przypominał bicie pierwotnego serca czasu. U Greków podobną funkcję pełnił olimpijski płomień, który dziś przejęły igrzyska sportowe, ciągnąc za sobą sztafetę współczesnych heroldów. Także w chrześcijańskiej liturgii Wielkiej Soboty pojawia się obrzęd światła, gdy kapłan wyprowadza z mroku nowy paschał i ogłasza zmartwychwstanie. Niezależnie od doktryny, łuk przejścia od ciemności do blasku powtarza scenariusz nadany ludzkości przez pierwszych strażników ogniska.
Dzisiejsze miasta z pozoru odcięły się od tych archaicznych praktyk, jednak gdy podczas sylwestrowej nocy w niebo lecą fajerwerki, a latem na festiwalach muzycznych pełgają instalacje ogniowe, powracamy do atawistycznej radości patrzenia w płomień. Psychologowie zauważają, że monotonne migotanie ognia stabilizuje rytm serca i wprowadza mózg w stan odprężenia, podobny do lekkiej medytacji. Można więc powiedzieć, że współczesne rytuały, choć ubrane w widowiskowe formy, mają ten sam cel co pradawne: zsynchronizować osobisty oddech z odwiecznym pulsem przyrody. Badając różnorodne ceremonie, od japońskiego obon po celtyckie beltane, szukamy nici łączącej je wszystkie i widzimy, że ta nić żarzy się ciepłą czerwienią, gotowa rozświetlić każdy zakątek ludzkiego doświadczenia.