Mit ognia i cywilizacji

Od Prometeusza do żarówki LED

Gdy rozglądasz się dziś po świecie opartym na krzemowych chipach i błyskawicznych łączach satelitarnych, łatwo przeoczyć fakt, że pierwszą rewolucją technologiczną była skromna chwila ujarzmienia płonącej gałęzi. Nie ma bowiem internetu bez hut, w których wytopiono miedź na przewody, a hutnictwa nie ma bez pieców rozgrzanych do czerwoności. Dlatego historia cywilizacji jest w gruncie rzeczy biografią ognia, a Prometeusz – jej redaktorem naczelnym. W wersji mitu przekazywanej w ateńskich gimnazjonach cios wymierzony w boskie prerogatywy rodzi karę okrutną, lecz w późniejszych interpretacjach pojawia się wątek wdzięczności: ludzie oddają dług, tworząc sztukę, filozofię i prawo. W tym kręgu kulturowym płomień urasta do rangi maila od bogów, wysłanego do nas po to, byśmy dopisali własne przypisy.

Kiedy spojrzymy na rytuały irańskich Zaratusztrian, zobaczymy święty ogień umieszczony w srebrnych naczyniach, czuwany dniem i nocą przez wyspecjalizowanych kapłanów. Ten niegasnący płomień strażujący w świątyni pełni funkcję żywego serca wspólnoty, bijącego równym rytmem, nawet gdy polityczne granice przesuwają się jak wydmy. Wewnętrzne ciepło światyni to metafora ładu, który wymaga codziennej troski; jedno zaniedbanie, a iskrzy się konflikt między sacrum a profanum. Zaratusztra, głosząc dualizm dobra i zła, wskazał ogień jako prawdziwy kompas moralny: jeśli dym wznosi się prosto ku niebu, oznacza czystość intencji, jeżeli zaś wiatr miota nim chaotycznie, stan ducha jest równie niespokojny.

Tymczasem w cieniu wielkich narracji trwała cicha, praktyczna rewolucja: rozwój kuchni. Levi‑Strauss zaproponował słynną oś surowe‑gotowane‑przefermentowane, która porządkuje nie tylko sposoby obróbki jedzenia, lecz także hierarchię znaczeń przypisywanych pokarmom. Dla amazońskich plemion mięso, które jeszcze przed chwilą biegało po lesie, symbolizuje bliskość ze światem zwierząt, podczas gdy wędzone ryby eksportowane z północy nabierają prestiżu niemal luksusowego. Ogień staje się więc językiem kultury, alfabetem smaków, w którym każdy region komponuje własny dialekt. Czy wyobrażasz sobie nasze stoły bez chleba wypieczonego w piecu albo bez aromatycznej kawy palonej do głębokiego brązu? Te codzienne przyjemności dowodzą, że mityczny gest Prometeusza wciąż trwa i codziennie dopisuje nowe rozdziały.